Madera oczami ,,Niedźwiedzia w Dominikanie”.
Opublikowano: 17 lipca, 2022

Madera oczami ,,Niedźwiedzia w Dominikanie”.
W tej odsłonie bloga udamy się na Maderę. Spojrzymy na tę piękną wyspę oczami mojego serdecznego druha Andrzeja, który jest autorem własnego boga pt. „Niedźwiedź w Dominikanie”.
Krzysztof: Andrzeju, witam Cię ponownie, bo przecież poprzednim razem rozmawialiśmy po Twojej wyprawie do Andaluzji. Tym razem pojechałeś na Maderę i może zacznę od pytania dlaczego akurat wybrałeś tę wyspę?
Andrzej: Cieszę się, że znów możemy rozmawiać i zacznę od tego, że muszę przyznać się, iż to nie ja wybierałem kierunek podróży. Tak naprawdę to wyboru dokonała moja ukochana małżonka, która już od jakiegoś czasu chciała poznać Portugalię. Tak, tak – motorem tej wyprawy i jej Wielkim Logistykiem była moja żona, a ja po prostu rzuciłem się w wir, który rozkręciła.
Krzysztof: Kobiety rządzą światem! Ale opowiedz gdzie trafiliście i jakie były pierwsze wrażenia?
Andrzej: Zacznę od tego, że na Maderze wybraliśmy jako nasz punkt wypadowy na miasto Funchal, czyli stolicę. Przemawiały z tym mocne argumenty. Po pierwsze świetne skomunikowanie stolicy z całą resztą wyspy (i lotniskiem), a także to, że właśnie w samym Funchal jest całkiem dużo do zobaczenia.
Jeżeli ktoś już był na Maderze to doskonale wie, że wyspa nie jest duża, a więc i miejscowości nie są zbyt wielkie. Sama stolica posiada około 120 tysięcy mieszkańców, a cała wyspa jakieś dwa razy tyle. Już to pokazuje z jaką skalą mamy do czynienia.
Jednocześnie od razu zaczynają się same niespodzianki.
Krzysztof: Zapewne chcesz bym zapytał, jakie to niespodzianki?
Andrzej: Byliśmy tam siedem dni i każdy dzień był niespodzianką!
Zacznę od pogody. Wychodząc każdego ranka z hotelu wydawało się nam, że zaraz będzie lało. I nigdy, ale to nigdy nie padało. Po prostu góry wznoszące się nad Funchal zatrzymują chmury i często gdzieś w tle nad miastem jest ciemno i mgliście. Jednocześnie panuje bardzo przyjemna temperatura, czyli ok. 22-25 stopni i na wybrzeżu można się spokojnie opalać.
Jak łatwo się domyślić w tym samym czasie w środku wyspy, czyli w górach, może lać rzęsisty deszcz, a temperatura będzie wynosiła całe 12 stopni. Jeżeli ktoś wybierze się na wyprawę górskimi szlakami, to oczywiście musi pamiętać, że godzina od porośniętego palmami wybrzeża zaczynają się zupełnie inne warunki klimatyczne. Wysiadając z autobusu, czy samochodu znajdziemy się w przepięknych, porośniętych bujną zielenią górach, w których beż porządnej kurtki czapki z całą pewnością zmarzniemy.
Krzysztof: Czyli można powiedzieć, że Madera ma dla każdego coś miłego?
Andrzej: Tak, to prawda. No, może nie znajdziemy na wyspie piaszczystych plaż, bo jedyna taka zbudowana jest z piasku przywiezionego z Maroko (tak na marginesie proszę obejrzeć serial „W naszej ziemi”, aby zrozumieć pewną komiczność tej sytuacji).
Generalnie jeżeli jednak ktoś uparcie nastawia się na plażowanie, to raczej się zawiedzie. Zejścia do wody są kamieniste, a sam ocean (jak dla mnie) stanowczo za zimny. Oczywiście są też plaże wulkaniczne z czarnym piaskiem, a chętnych do kąpieli nie brakuje. Ale trzeba mieć świadomość, że jeżeli ktoś marzy o karaibskich klimatach, to nie ten kierunek.
Krzysztof: Ale przecież pobliskie Porto Santo reklamuje się, jako „karaibskie plaże”.
Andrzej: Tak, ale to osobna wyspa i aby tam dotrzeć trzeba wykupić bilet na prom, który nas tam dowiezie. My się nie skusiliśmy, bo wyszliśmy z założenia, że nie chcemy szukać podróbki Karaibów, ale wolimy poświęcić czas na poznanie prawdziwej Madery.
Krzysztof: Skoro nie ma białych plaż to co tam jest takiego co byś uznał za zdecydowany atut wyspy?
Andrzej: Wymienię trzy rzeczy. Po pierwsze kuchnia, która nas zachwyciła. Po drugie przyroda, która jest niesamowicie piękna. Po trzecie wspaniali, bardzo mili ludzie.
Rozwijając te tematy przyznam się, że na Maderze trudno schudnąć. Wyspa oferuje cudowne owoce, a słynie z bajecznych marakui.
Pamiętasz zapewne chinolę, którą jedliśmy w Dominikanie?
Krzysztof: Jasne, że pamiętam!!!
Andrzej: To wyobraź sobie, że na Maderze istnieją odmiany mieszające gatunki. Na targu kupimy marakuję o lekkim posmaku bananów, pomarańczy, a nawet pomidorów! Co więcej, sklepy oferują nam słodycze, lody, ciasta, cukierki o smaku chinoli. Mało tego, bo na wyspie nie brakuje też alkoholi robionych na bazie marakuj.
A gdyby trafił się ktoś, kto nie lubi marakuj (choć w to nie wierzę), do wyboru będzie miał cudowne banany, z których słynie wyspa oraz inne przepyszne owoce. Na mnie niesamowite wrażenie zrobiło mango, którego smak był po prostu boski.
Ale kuchnia to też wspaniałe ryby i owoce morza, a także mięso. Madera oferuje niesamowitą wołowinę, której koniecznie trzeba spróbować.
Krzysztof: Wspomniałeś też o pięknej przyrodzie i miłych ludziach.
Andrzej: Zacznę od mieszkańców wyspy. Uwierz mi, że nie spotkaliśmy się z żadną opryskliwą, chamską reakcją podczas naszych kontaktów z tymi ludźmi. Nigdy nie mieliśmy wrażenia, że jesteśmy niemile widziani. I tu ważna uwaga – większość mieszkańców posługuje się językiem angielskim. Oczywiście mówię tu o osobach pracujących w sklepach, czy restauracjach, ale też bez problemu dogadaliśmy się z policjantami, których pytaliśmy o drogę. Osoby starsze mówią tylko po portugalsku, ale już młodzi bez problemu pogadają z nami po angielsku.
A teraz o przyrodzie. Otóż Madera nie ma wielkich skarbów w postaci zabytków, a właśnie prawdziwym cudem jest tutaj niesamowite piękno gór, bujna zieleń lasów, czy panorama wybrzeża. Moim zdaniem najlepszym co można zrobić na Maderze, to po prosu chodzić i podziwiać.
Krzysztof: A oceniasz Maderę pod względem otwartości na turystów?
Andrzej: I to jest naprawdę ciekawy temat. Nie ukrywam, że trochę porównywałem to co zastałem do tego, co znam np. z Hiszpanii. I nie będę ukrywał, że Madera jest niesłychanie, niesamowicie wręcz przyjazna dla turystów. O ile w takiej właśnie Hiszpanii czuje się czasem zmęczenie podróżnikami z innych krajów, to tutaj nie ma śladu takich reakcji. Mieszkańcy Madery zdają sobie sprawę, jak ważną rolę odgrywa w gospodarce wyspy turystyka i bardzo, naprawdę bardzo starają się by goście czuli się dobrze.
Świadczy też o tym przygotowanie infrastruktury. Podczas zwiedzania nie ma co się martwić o to, że gdzieś nie będzie toalety, czy informacji po angielsku. Jednocześnie nie spotkaliśmy się z żadnymi próbami nagabywania, czy natrętnego oferowania jakiś usług. Owszem, są sprzedawcy, którzy podejdą by zapytać, czy jesteśmy zainteresowani wycieczką, ale wszystko to z kulturą i maksymalnym wyczuciem sytuacji.
Krzysztof: Czyli nie ma typowego dla turystycznych miejscowości naciągania i podbijania cen dla turystów?
Andrzej: Nie, no bez przesady – oczywiście, że sprzedawcy spróbują nas oskórować, gdy wyczują, że się dajemy. Najlepszym przykładem jest znajdujące się w Funchal słynne targowisko „Mercadodoslavradores”. Pewnie większość turystów tu trafi i nie oszukujmy się, nie wiedząc jakie są ceny damy się z cała pewnością zrobić w bambuko. Sprzedawcy nas pięknie podejdą, poczęstują cudownymi owocami, nawet powiedzą coś po polsku i zanim się obejrzymy wyjdziemy z zakupami, które pewnie przepłacimy o kilka Euro. No, ale uznajmy to za rodzaj lokalnego podatku.
Krzysztof: To teraz powiedz, co koniecznie trzeba zobaczyć, a co można sobie podarować?
Andrzej: Z tym sprawa nie jest taka łatwa, gdyż to zależy po co przybywamy na Maderę. Jeżeli będziemy chodzić górskimi szlakami, to raczej nic więcej nie jest nam potrzebne. Ale jeżeli ktoś przybywa do hotelu na wybrzeżu i zaczyna się nudzić opalaniem to polecam kilka absolutnych hitów.
Numer jeden to dla mnie oczywiście budowle obronne Funchal. W tym jednym punkcie wymienię aż trzy, które znajdują się w tym mieście. Można je zobaczyć w ciągu jednego dnia, ale polecam robić sobie odpoczynki pomiędzy kolejnymi przystankami. Pierwsza jest Fortaleza do Pico, niesamowity fort znajdujący się na wzgórzu, z którego rozciąga się cudowny widok na stolicę. Drugim jest znajdujący się w okolicach nadbrzeża jest Fortaleza de São Tiago. Jest to mały fort, którego cześć zaadoptowano na restaurację. Z murów będziemy mieli bardzo ładny widok na ocean.
Trzecią budowlą jest „Museu Militar da Madeira”, czyli muzeum wojskowości Madery, które znajduje się w pięknym wnętrzu dawnego fortu, który później zamieniono na pałac. O ile w dwóch fortach, które wymieniłem najpierw nie ma jakiś dodatkowych atrakcji, to tutaj możemy obejrzeć film w technice 4D. Film prezentuje krótką historię militarną wyspy i jest bardzo ciekawe zrobiona animacja opatrzona dodatkowo efektami zapachów, czy nawet ciepła bijącego od widocznych na ekranie pożarów. Naprawdę warto!
Numer dwa to coś ze świata przyrody, a mianowicie okolice Canical. Jadąc tam nagle zobaczymy krajobrazy, jakby żywcem wyjęte z filmów o podboju Marsa. Tego się po prostu nie do opowiedzieć i trzeba to zobaczyć! Tym bardziej, że wielkie wrażenie robi na każdym to, iż jeszcze przed chwilą przejeżdżaliśmy przez soczystą zieleń, aby nagle znaleźć się wśród prawie pustynnych, czerwonych skał.
Dotrzeć tutaj można wynajętym samochodem lub z pośrednictwem biur, które organizują wycieczki całodniowe. Oczywiście jest też możliwość dojazdu autobusem do Canical.
Numer trzy będzie znów zbiorczy, bo wrzuciłbym tu rozmaite „muzea” interaktywne. W samym Funchal przybywa takich miejsc i różnią się one od tego, co każdy z nas wyobraża sobie słysząc słowo muzeum. Dobrym przykładem jest tu „Madeira Story Centre”, w którym można wszystkiego dotknąć, zagrać w interaktywne gry polegające np. na budowaniu własnego okrętu, czy sprawdzające naszą wiedzę o dziejach wyspy w serii zabawnych quizów. Jest tu też wiele różnych szuflad z ciekawostkami, oczywiście do samodzielnego otwierania oraz pokręteł, które pozwalają przesuwać prezentowane plansze. Świetna zabawa dla starszych i młodszych.
Podobnie dobrą zabawę zapewnia „3D Fun Art Museum”, w którym prezentowane są niesamowite obrazy igrające z naszym zmysłem wzroku. Różnego rodzaju złudzenia optyczne pozwalają nam prawie wejść do świata obrazów, a częścią zabawy jest to, że możemy robić zdjęcia utrwalające to ciekawe doświadczenie.
Krzysztof: Ale nie powiedziałeś, czy jest coś, co zdecydowanie byś odradził. Może kilka słów na ten temat?
Andrzej: Cóż, odradzam „Museu de Historia Natural do Funchal”, bo jest to niczym podróż do świata muzeów z lat sześćdziesiątych. Ten obiekt zatrzymał się w czasie i naprawdę szkoda czasu na to, aby oglądać wypchane ptaki oraz ryby. Brakowało tylko filcowych kapci i mielibyśmy kompletny obraz tego, jak nie powinna wyglądać taka placówka w XXI wieku. Ale i tu jest mały plus, bo muzeum posiada „ogród zapachów”, w którym zasadzono rośliny pachnące po prostu bosko. Jest to w zasadzie niewielki ogródek będący częścią posesji, ale robi niesamowite wrażenie.
Poza tym nie trafiliśmy na coś, co bym zdecydowanie odradzał.
Krzysztof: A może jakieś rady dla turystów, którzy wybierają się na Maderę?
Andrzej: Naprawdę polecam poznać miejscową historię i kulturę. Proszę tylko pamiętać, że Madera jest autonomią i oczywiście jesteśmy w Portugalii, ale tak trochę nie do końca. Mieszkańcy Madery są dumni z tego, że buntowali się przeciwko władzy i wspominają stłumienie ich zrywu w 1931 roku przez wojska przysłane z kontynentu.
Polecam też zwrócić uwagę na to, że na Maderze znajdziemy ślady całkiem niedawnej historii. Mieszkańcy wyspy są bardzo dumni z udziału w Wielkiej Wojnie, którą dziś nazywamy pierwszą wojną światową. Przypomnę, że Portugalia nie brała udziału w drugiej wojnie światowej, a więc wspomnienia tej poprzedniej są wyjątkowo żywe. Co ciekawe sama wyspa została zaatakowana w niezwykły sposób. Otóż w dniu 3 grudnia 1916 roku do portu w Funchal wpłynął U-boat U-38. Za pomocą torped zatopił cumujące w porcie trzy jednostki: francuską kanonierkę „Surprise”, francuski okręt „Kanguroo” oraz brytyjską jednostkę „Dacia”. Co najgorsze kapitan Max Valentiner rozkazał wynurzenie, a następnie rozpoczął ostrzał Funchal z działa okrętowego.
W historii Madery to wydarzenie ustępuje jedynie atakowi francuskich korsarzy w 1566 roku, gdy kapitan Bertrand de Montluc zaatakował Funchal, zdobył miasto i przez 15 dni pozwolił swoim ludziom plądrować, palić, gwałcić i zabijać. To po tamtym ataku wyspa zaczęła się fortyfikować, ale wśród mieszkańców na zawsze pozostał strach przed morskimi rozbójnikami.
Krzysztof: Czyli na Maderze znalazłeś coś ciekawego, co dotyczy jednego z Twoich ulubionych tematów – piratów?
Andrzej: Tak, to prawda, a co więcej mamy tu także ślady naszego starego znajomego, czyli Krzysztofa Kolumba! Otóż Wielki Admirał mieszkał na wyspie Porto Santo po swoim ślubie z Filipą de Moniz. W Porto Santo urodził się jego syn Diego.
Krzysztof: Andrzeju, bardzo dziękuję za tę rozmowę i oczywiście mam nadzieję, że pogadamy, gdy wrócicie z kolejnej wyprawy! I oczywiście zapraszam wszystkich do odwiedzenia Twojego bloga na temat historii i kultury Republiki Dominikany:
,,Niedźwiedź w Dominikanie”:
https//elosoendominicana.wordpress.com/author/elosoendominicana/