Z „Niedźwiedziem” w Omanie

Opublikowano: 11 kwietnia, 2023

Z „Niedźwiedziem” w Omanie

Witam serdecznie!

Dziś przyjdzie mi porozmawiać o odległym, egzotycznym Omanie. Tak się składa, że mój przyjaciel właśnie wrócił z tego pustynnego kraju i opowie o tym, co tam widział oraz (mam nadzieję!) zachęci ,,Nas” do odwiedzenia Sułtanatu słynącego z przepięknej przyrody, ropy naftowej i… no, właśnie – zaraz dowiemy się z czego jeszcze.  A na wstępie przedstawię, że moim rozmówcą jest Andrzej Młynarczyk, autor bloga „Niedźwiedź w Dominikanie” oraz stały i zadowolony (stały!) klient TempusFugitSunCenter.

 

Krzysztof Stachura: Andrzeju, ostatnio opowiadałeś moim czytelnikom o podróży na Maderę, a tym razem zupełnie inny kierunek, znacznie bardziej egzotyczny i odległy. Zacznijmy w takim razie od odpowiedzi na pytanie – czemu akurat Sułtanat Omanu?

Andrzej Młynarczyk: Bardzo mi miło znów być gościem TempusFugit i SunCenter i od razu chciałbym też podziękować za znakomitą obsługę formalności związanych z wyjazdem, gdyż jak zwykle Twoje biuro pokazało prawdziwy profesjonalizm i klasę. A odpowiadając (nieco żatrobliwie) na Twoje pytanie zacznę od tego, że wybrałem się z moją Ukochaną Żoną do Omanu na złość i na przekór wielu marudom, którzy zniechęcali nas opowiadając o tym, że „w zasadzie to taki drugi Egipt”, „tam jest tylko plażowanie”, „lepiej nie wychodzić na ulice, bo obowiązuje szariat” i tym podobne bzdury.

Krzysztof: Czyli zaprzeczasz tym wszystkim dziwnym tezom?

Andrzej: Oczywiście, że tak. Oman jest tak samo podobny do Egiptu, jak Polska do Białorusi. Naprawdę nie ma sensu powtarzać tych dziwnych opowieści naszych niezwykle znających się na rzeczy „podróżników”. Lepiej powiedzmy sobie, jak jest naprawdę.

Otóż, Oman to niesłychanie ciekawy kraj z bogatą historią i kulturą, którą bez przeszkód może poznać będąc tam na miejscu. I naprawdę nie stanie się nic złego, gdy wyjdziemy na ulice i porozmawiamy z mieszkańcami Omanu. Zapewniam, że wszędzie spotykaliśmy się z bardzo miłym przyjęciem i grzecznym podejściem Omańczyków, którzy niezwykle szanują gości.

Krzysztof: A jak jest z tym szariatem i ogólnie specyfiką muzułmańskiego kraju?

Andrzej: To prawda, że musimy pamiętać, że znajdujemy się w muzułmańskim kraju, a więc powinniśmy szanować kulturę i obyczaje islamu. Przed wyjazdem warto przeczytać choćby krótkie informacje o tym, jak zachować się w muzułmańskim kraju, aby nikogo nie urazić i samemu nie poczuć się źle. Jeżeli wybieramy się zwiedzać to pamiętajmy, że lepiej, aby strój był nieco bardziej zakryty niż ten, w którym paradujemy na plaży. Jeśli mamy zamiar zwiedzić meczet to musimy dostosować się do ostrzejszych wymogów ubioru dyktowanych przez osoby czuwające nad przestrzeganiem tamtejszych zasad. Nie jest to przecież nic strasznego, bo nawet zwiedzając katolickie katedry od Santo Domingo do Malagi spotkamy się z wymogiem odpowiedniego stroju.

Krzysztof: Czyli nie natknąłeś się na nic takiego, co jakoś specjalnie by Cię zaszokowało?

Andrzej: Mogę śmiało powiedzieć, że zaszokowała mnie gościnność Omańczyków i ich bardzo grzeczne podejście. Drugą rzeczą była powszechna znajomość języka angielskiego. Naprawdę nie było miejsca, w którym ciężko by się było dogadać. Jest to szczególnie ważne dla osób, które chcą zwiedzać na własną rękę.

Zaznaczam jednak, że nie byliśmy w Omanie podczas Ramdanu, a wtedy pewnie zaskoczyłoby nas swego rodzaju uśpienie kraju, jakie podyktowane jest wymogami świętego postu. My zwiedzaliśmy tuż przed Ramadanem, a wtedy wszystko funkcjonuje całkowicie normalnie tzn. sklepy, restauracje, muzea itp. działają bez przerw w ciągu dnia.

Oczywiście zaszokowało mnie także, a właściwie przede wszystkim piękno Omanu, jego niesamowitej przyrody, a szczególnie gór i pustyni. Dla mnie to były prawdziwe nowości. Śmiało mogę powiedzieć, że tak niesamowitych widoków jeszcze nie oglądałem i… już do nich tęsknię!

Krzysztof: Skoro rozprawiliśmy się z mitami i bzdurami to przejdźmy do konkretów: w którym miejscu byliście i jak wygląda baza turystyczna w tej części Omanu?

Andrzej: Byliśmy w Salalah, a więc możemy śmiało powiedzieć, że w mieście, w którym turystyka się dopiero rozkręca. Jest już oczywiście piękne i bardzo wygodne lotnisko, ale hotele dopiero powstają i rozbudowują się. Ma to swój urok, gdyż nie ma tam przeładowania resortami, które znamy np. z Dominikany, gdzie wielkie hotele stoją tuż obok siebie i często ogromne resorty ściśnięte są jeden przy drugim, co powoduje, że tworzą w zasadzie ścianę budynków górujących nad plażą.

W Salallah to jeszcze nie ten etap. Celowo mówię, że „jeszcze nie”, gdyż nie mam wątpliwości, że z czasem turystyka rozkwitnie. Mając do dyspozycji tak piękne wybrzeże i cudowne plaże, po prostu nie może być inaczej. Ale właśnie dlatego warto pojechać tam teraz, gdy światowy kapitał dopiero odkrywa możliwości Omanu w kwestii turystyki.

Krzysztof: Widzę, że w naturalny sposób porównujesz Oman do Karaibów?

Andrzej: Tak naprawdę to wynika ze strategii reklamowej przyjętej w Omanie. Zauważ, że w Salalah powstał piękny kompleks hotelowy, który nazwano „Havana”. Nawet znane polskie biuro podróży realizuje wycieczki tytułując je „Karaiby Orientu”, a więc ktoś kiedyś wpadł na ten pomysł, aby podczepić do Omanu szyld karaibski, ale naprawdę nie wiem po co to zrobiono.

Jestem zdania, że Omam ma tyle własnego piękna i niepowtarzalnego uroku, że naprawdę nie potrzebuje żadnych zapożyczeń szyldów i podczepiania się pod Hawanę, czy Karaiby. Oman jest taką perełką, która mogłaby się spokojnie reklamować bez żadnych porównań do jakiegokolwiek zakątka świata. A szczerze mówiąc to dzikie plaże Omanu są prawdziwie bajeczne i nie ma sensu wzmacniać tej magii nadając im nazwy zapożyczone z zupełnie innego rejonu świata.

Niestety, w strategiach reklamowych jakoś się ciągnie za Omanem ta „karaibskość” i pewnie jeszcze długo będzie.

Krzysztof: Wiem, że oboje z żoną uwielbiacie zwiedzać miejsca związane z historią. Czy tym razem Wasz apetyt został zaspokojony?

Andrzej: Tak, to prawda, że chcemy poznać dzieje tego miejsca, w którym akurat jesteśmy. Oman ma bardzo bogatą historię, a do tego zaskakującą. Nie chcę zanudzać czytelników, bo nie każdy lubi takie opowieści, ale jako ciekawostkę podam fakt, że jeszcze nie tak dawno (z perspektywy takiego dinozaura, jak ja), bo w latach 1962-1976 roku w Zufarze będącym częścią Omanu trwała prawdziwa rebelia, a w zasadzie wojna domowa. Dziś już oczywiście nikt nie chce o tym pamiętać, a kraj od czasu objęcia rządów przez sułtana Kabusa ibn Sa’id modernizował się w ekspresowym tempie, w które aż trudno uwierzyć.

Oglądając dziś fotografie Omanu z lat pięćdziesiątych, czy sześćdziesiątych XX wieku mamy wrażenie, że to obrazy prawie ze średniowiecza. Tymczasem dzięki ropie naftowej i bardzo rozsądnym rządom wspomnianego sułtana, kraj zmienił się ogromnie! I tu muszę powiedzieć, że właśnie muzea, a w Omanie są naprawdę profesjonalne i nowoczesne, a to dlatego, że władze nie oszczędza na profesjonalnej polityce historycznej. Pieniądze z ropy naftowej przeznaczane są także na utrwalenie pamięci przeszłych pokoleń i badania historyczne. Dzięki temu nie zawiedziemy się zwiedzając omańskie muzea.

My wybraliśmy się do „Museum of the Frankincense Land”, które prezentuje bardzo przekrojowo dzieje regionu związanego z uprawą drzew kadzidłowych. Wystawa obejmuje eksponaty od czasów najdawniejszych i kładzie duży nacisk na rozwój żeglugi oraz transportu morskiego.

Byliśmy także na stanowiskach archeologicznych w Ubar, czyli w tzw. zaginionym mieście, które wydobyto z pisków pustyni po wielu tysiącach lat. Historia jest niezwykle ciekawa, gdyż czasami mówi się nawet o „Atlantydzie piasków”.

Tak na marginesie trzeba koniecznie wspomnieć o tym, że Polacy biorą udział w archeologicznych badaniach terenowych w dolinie Qumayrah w północnym Omanie. Polscy archeolodzy z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW dokonali tam wielu ciekawych odkryć w ramach projektu omańsko-polskiego „Rozwój osadnictwa w górach północnego Omanu w epoce brązu i żelaza”.

Jednak chciałbym zaznaczyć, że ten wyjazd do Omanu chcieliśmy bardziej poświęcić na podziwianie cudownych krajobrazów i przepięknej przyrody. Nosimy się z zamiarem ponownego odwiedzenia tego niesamowitego kraju i wtedy chcielibyśmy zwiedzić stolicę, a więc także zajrzeć do muzeów.

Krzysztof: W takim razie, czy przyroda może być aż tak wielkim magnesem, który przyciąga turystów do Omanu?

Andrzej: Oczywiście. Myślę, że na większości robi wielkie wrażenie, gdy stado wielbłądów spokojnie przechodzi przez nowoczesną autostradę lub kiedy widzimy całkiem niedaleko hotelowej plaży grzbiety delfinów.

Wiem, że są turyści, którzy marudzą, że w Omanie nie zobaczymy bajecznych raf koralowych, ale naprawdę nie ma sensu przyjeżdżać tam w oczekiwaniu powtórki z Egiptu. Tutaj zobaczymy coś innego, ale dostarczającego równie wielkiej dawki wrażeń. Naprawdę, ogromne, piękne góry, czy dziesiątki kilometrów zupełnie pustego wybrzeża , to jest coś, czego nie doświadczymy w innych krajach.

Do tego turyści przybywają do Omanu, aby obserwować niezwykłe ptaki, czy żółwie wykluwające się na plażach. W ofercie są oczywiście wyprawy na połów ryb lub obserwowanie delfinów w ich naturalnym środowisku.

Krzysztof: A skoro poruszyłeś temat ryb, to co z kuchnią? Jakie smakołyki czekają na nas w Omanie?

Andrzej: To prawdziwy temat rzeka! O  kawie serwowanej w Omanie można by było napisać niejedną książkę. Podobnie jest z potrawami, które wbrew krzywdzącym mitom nie ograniczają się do daktyli i kurczaka z ryżem. Na turystów czeka prawdziwy festiwal smaków, a to za sprawą różnorodnych wpływów kulinarnych, które spotkały się w Omanie.

Dzięki temu, że w kraju mamy wiele osób napływowych z krajów arabskich, Persji, z Indii, to możemy spotkać bary i stoiska oferujące nie tylko kuchnię omańską, ale też pakistańską, irańską, libańską, azjatycką, a wszystko to przesycone jest taką gamą przypraw, że naprawdę może się zakręcić w głowie.

Oczywiście w Omanie nie zjemy wieprzowiny i nie napijemy się alkoholu, który poza hotelowymi resortami praktycznie nie występuje w sprzedaży. Natomiast mogę śmiało powiedzieć, że owoce morza i wołowina są jednymi z najlepszych, jakich udało nam się próbować.

Krzysztof: Ale nie powiedziałeś ani słowa o daktylach!

Andrzej: To prawda, ale to dlatego, że muszę się przyznać, że ja niezbyt za nimi przepadam. Natomiast to, co mnie zachwyciło w kuchni Omanu to słodycze, które Arabowie robią w sposób iście mistrzowski. Obawiam się dłuższy pobyt w Omanie spowodowałby konieczność kupienia szerszych spodni.

Przy okazji wróćmy do tego nieszczęsnego porównania do Karaibów i powiedzmy sobie szczerze, że bogactwo kuchni omańskiej jest przeogromne, gdy tymczasem np. moja ukochana Dominikana oferuje w tym względzie naprawdę skromność.

Krzysztof: To zapytam jeszcze o kwestie bezpieczeństwa podczas zwiedzania. Jak to tam jest?

Andrzej: Zacznę od tego co sami możemy zmalować. Na pewno przestrzegano nas przed łamaniem przepisów ruchu drogowego, co czasami zdarza się turystom wynajmującym samochody. Niestety, mandaty są naprawdę wysokie i warto jeździć ostrożnie. Dodam, że fotoradarów na omańskich drogach widziałem prawdziwe zatrzęsienie.

Trzeba też pamiętać, że np. potrącenie wielbłąda wiąże się z płaceniem astronomicznych odszkodowań dla właścicieli. Stąd też kierowcy jeżdżą ostrożnie i widząc wielbłądy zbliżające się do autostrady od razu zwalniają do żółwiego tempa.

Odnośnie innych zagrożeń to pytałem o nie i zawsze opowiadano mi, że nie ma się czego obawiać, a kradzieże, napady itp. nie zdarzają się. Nie do końca w to wierzyłem i sprawdziłem dane na oficjalnych stronach rządowych. Otóż muszę przyznać, że wszystkie te źródła podają to samo tzn. jest to jeden z najbardziej bezpiecznych krajów.

Jednak musimy pamiętać, że podobno Omańczykom zdarza się zwracanie uwagi turystom, którzy zachowują się w sposób głośny, nieprzyjemny lub upierają się, aby poruszać się poza terenem hotelu w stroju nadzwyczaj skąpym. Można też narazić się na mandat za prowokacyjne naruszenie zasad postu w Ramadanie, ale podkreślam, że tylko o tym słyszałem od sprzedawców, czy osób pracujących w obsłudze turystycznej.

Krzysztof: A co można sobie przywieźć z takiej omańskiej przygody? Pytam oczywiście o ulubione przez turystów pamiątki.

Andrzej: Moim zdaniem Oman to kraj magicznych wręcz zapachów, a więc polecam wszelkiego rodzaju olejki i perfumy. Takim absolutnym hitem jest oczywiście kadzidło, które pozyskuje się z drzew i następnie spala w postaci grudek żywicy. Uzyskany zapach jest moim zdaniem nieziemski.

Tak w ogóle to Oman jest rajem dla pań, które lubią zakupy, gdyż łatwo znaleźć sklepy oferujące przepiękne wyroby z kaszmiru, a nawet jedwabiu. Co więcej, jak w wielu krajach arabskich, tak i tutaj znajdziemy sklepy ze złotem i srebrem, a właściwie z biżuterią wykonaną z tych metali. Rozpiętość cen jest ogromna, więc zaryzykuję twierdzenie, że chyba na każdą kieszeń uda się coś znaleźć.

Polecam również zaopatrzyć się w przyprawy, czy niesamowite mieszanki herbat. My przywieźliśmy całe pudełko przepysznej baklawy z pistacjami, która co prawda nieco ucierpiała w bagażu, ale nie odebrało jej to niebiańskiego smaku.

Krzysztof: Czy na koniec miałbyś jakieś rady dla osób, które wybierają się do Omanu?

Andrzej: Przede wszystkim radziłbym przeczytać książkę Marka Pindrala „W cieniu minaretów. Oman” oraz drugą Agaty Romaniuk „Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu”. Jeżeli chcemy lepiej poznać ten kraj i zrozumieć choć trochę Omańczyków, to myślę, że warto poczytać przed wyjazdem. Dorzuciłbym jeszcze (tak z przymrużeniem oka) książkę Franciszka Bocheńskiego „500 zagadek ze świata arabskiego”, ale proszę pamiętać, że wyda została w 1974 roku. Nam sprawdziła się jako fenomenalny zestaw quizowych pytań wypełniających czas podczas podróży i dostarczyła wiele powodów do uśmiechu.

Z praktycznych rad polecam dobry krem z filtrem, gdyż słońce naprawdę potrafi dać się we znaki. Warto też nauczyć się dwóch, trzech słów po arabsku, gdyż naszym rozmówcom będzie miło usłyszeć „dziękuję” w ich języku. W czasie naszej podróży powtarzającym się tematem w rozmowach z Omańczykami było wymienianie ile słów znamy już po arabsku. Ostatni taki dialog odbyliśmy z bardzo sympatycznym funkcjonariuszem, który wbijał nam wizy wyjazdowe na lotnisku i okazało się, że w ciągu tych niecałych dwóch tygodni przyswoiliśmy sobie kilka zupełnie nowych słów!

Krzysztof: Bardzo dziękuję za tę kolejną rozmowę i mam nadzieję, że udało nam się zachęcić czytelników do podróży do Omanu!

Andrzej: I ja się cieszę, że po raz kolejny mogliśmy porozmawiać i naprawdę gorąco zachęcam by już teraz planować wyjazd w przyszłym roku do pięknego, nieco tajemniczego Omanu. Wiem, że oferty polskich biur właśnie się kończą, gdyż teraz do Omanu przylatują turyści z krajów Zatoki Perskiej, którzy chcą doświadczyć bujnej roślinności pory monsunu. W tym czasie część kraju zmienia się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i nagle pojawia się zieleń, a temperatura jest bardzo przyjemna. Niestety, ceny skaczą wówczas w kosmos.

Ale jestem przekonany, że dla nas bardziej atrakcyjna jest ta odsłona Omanu z pory poza monsunem, gdy wszystko przypomina ilustracje z przygód Sindbada Żeglarza (który właśnie z terenu Omanu ruszał na swoją wyprawę!).

Krzysztof: Andrzeju, jeszcze raz dziękuję za zaufanie w kwestii wyboru oferty w naszym Biurze jak i za tak wspaniały tekst o Omanie!

Oczywiście do usłyszenia i zobaczenia w kolejnym odcinku!

Pozdrawiamy

Krzysztof Stachura

Tempus Fugit – Sun Center